Szukaj

22 czerwca 2014

NOWE ROZDZIAŁY



Mokuteki no Mai

Mai

26. Zerwanie

Gdy otworzyłam oczy natychmiast usiadłam na łóżku przestraszona. Okropnie bolała mnie głowa, a w moim łóżku leżał... Sasuke. Jak to możliwe? Pisnęłam przestraszona owijając się kołdrą przy okazji odkrywając jego tors. Chłopak spał bez koszulki. Był świetnie zbudowany. Ciężko było mi to przyznać, ale jak tak leżał to wydawał całkiem przystojnie.
- Dzień dobry Mai. - Wychrypiał trochę rozbawiony nie otwierając nawet oczu.
- Co cię tak bawi?! I co do cholery robisz w moim łóżku?!- Wrzeszczałam na niego.
- Bawi mnie twoja reakcja. Sprostowanie słońce. To jest moje łóżko, nie twoje. – Uśmiechnął się widocznie z czegoś zadowolony. Rozejrzałam się po pokoju. Rzeczywiście to nie był mój pokój, ale jak ja tu trafiłam?


~*~


 Dita Finger
29. RASA DEMONÓW


Obudził ją chłód i zdrętwiała ręka. Zamruczała z niezadowolenia, podnosząc się do siadu i rozmasowując mrowiącą kończynę. Ziewając, obrzuciła spojrzeniem obozowisko i zauważyła, że prócz niej jest tylko Kazama. Zmarszczyła brwi zastanawiając się, gdzie poniosło Uchihę i jakim cudem nie poczuła jak wstał. Doprawdy, ten człowiek czasem zachowywał się jak duch.
—Twój kochaś poszedł się odświeżyć — odezwał się niespodziewanie Kazama, kucając i grzebiąc w palenisku.
— Przecież o nic nie pytałam — żachnęła się, mrużąc oczy z poirytowania. Nie podobało jej się, że demon zdawał się czytać z niej jak z otwartej księgi. — I to nie jest mój kochaś — sprostowała, krzywiąc się na takie insynuacje.
— Jasne, jasne — przytaknął lekceważąco, powoli się prostując i idąc w stronę Liv. Na jego ustach błąkał się jakiś dziwny uśmiech, który momentalnie sprawił, że zwiększyła czujność. Nie miała wątpliwości, Chikage coś knuł, tylko pytanie co.

~*~


 Okeyla
Chapter VI

Stałam na brzegu szczytu jednej z wielu wysokich, zdradzieckich gór w pobliżu - zaraz nad głębokim strumykiem. Ciepłe powietrze delikatnie drażniło moją skórę, wprawiając jednocześnie w ruch różowe, gęste włosy. Te co jakiś czas przysłaniały mi nieskazitelny widok. Na około energicznie latające ptaki, w zielonym nosidełku niemowlak, a przede mną - on. Jego twarz przyprawiała mnie o dreszcze, ale czułam dziwny spokój, który namacalnie mnie irytował. Przeszłam obok niego - stając bliżej brzegu. Powolnie, acz stanowczo spojrzałam w dół. Coś mnie tknęło, a wiatr jakby to wspomógł. Byłam wolna, spadając w przepaść, która prowadziła mnie do strumyka umieszczonego w oddali o niemalże kilometr. Nie bałam się, czułam błogość. Czemu więc miałam ochotę wybuchnąć płaczem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

OBSERWATORZY