Szukaj

16 września 2017

Nowe rozdziały


Blady Księżyc i Akemi Kagawa zapraszają! :)



Yume


Blady Księżyc, Akemi Kagawa
Rozdział II

Oczywiście, na odchodne Vii nie omieszkała przypomnieć fioletowookiej, że na następnych zajęciach spotykają się w czwartek i kazać do tego czasu przeczytać pracę o deformacji w fotografii, której ksero jej zostawiła, tłumacząc, że wprowadzi ją to w nową tematykę i przy okazji utrwali część tematu o Beksińskim.
Kiedy białowłosa została w końcu sama, opierając się plecami o drzwi, odetchnęła głęboko. Niestety, nie mogła się zrelaksować. Czekały na nią zadania z fizyki, które zlecił jej wykonać Uchiha, a o których liczbę tak się z nim wykłócała, próbując bezskutecznie cokolwiek wskórać. Cholera, nieustępliwy despota, bluznęła na niego w myślach i ruszyła schodami do swojego pokoju, z głową zwieszoną jakby szła na szafot.

***

ZWAŚNIONE RODY


Dita Regnif
LVII KAŻDY PRAGNIE USZCZKNĄĆ ODROBINĘ SZCZĘŚCIA

— Uchiha… — Senju aż przystanęła, kiedy przyszła jej do głowy pewna myśl. — Czy to możliwe aby klecha miał w sobie zapieczętowaną technikę, ale z opóźnionym zapłonem? Albo, że jakiś czynnik musiał ją uruchomić?
— Już się nad tym zastanawiałem — przyznał Itachi, zatrzymując się przy szerokim oknie i spoglądając na nocne niebo. — Wczoraj była bezksiężycowa noc. Zwróciłaś uwagę?
— Zauważyłam, ale… — Dopiero teraz dotarło do Liv jak bardzo mizernie prezentował się towarzysz. Owszem, z racji pochodzenia nie grzeszył opalenizną, ale teraz wydawał się wręcz siny. Aż zmrużyła powieki, spoglądając na niego z uwagą. Chyba walka z Chikage dała mu w kość bardziej niż gotów był się przyznać. Jeszcze te kilka godzin przesłuchań, gdy używał Sharingana… A żeby szlag trafił tę Uchihowską dumę. Zbyt pochopnie dała się spławić po zaoferowaniu pomocy. — Myślisz, że taki mógłby być mechanizm? Katalizator?
— Czysto hipotetycznie, tak. Jednak nabierzemy pewności, kiedy przyjdą wyniki sekcji z Konohy.


***

Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej, wtedy i łzy będą smakować jak szczęście


Erroay von Uchiha
29. Kłamiesz, wyczuwam rewolucję

– To teraz, kochanie, pożegnaj się z tatusiem. – Mikoto wyciągnęła dziecko w stronę Sasuke. – Śmiało – szepnęła.
Sasuke się zawahał. Co powinien zrobić? Zdążył przywiązać się do małej, ale chyba nie na tyle, by publicznie ją całować i okazywać uczucia. Bał się, że jeśli zacznie przeciągać to pożegnanie, poczuje raz jeszcze ciężar i ciepło córki, zmieni zdanie. Czuł, że podejmuje większe ryzyko, niż początkowo zakładał. A co, jeśli Sumire nie zyska w tej misji matki, a dodatkowo straci ojca? Nie chciał o tym myśleć, nie chciał się teraz zastanawiać nad konsekwencjami. Podjął już decyzję…
Przełknął ślinę i ujął jej drobniutką rączkę w swoją. Potrząsnął nią lekko i wycofał się, zanim Sumire zdążyła zauważyć, że tata zaczął się nią interesować.
– Idziemy – powiedział mimo guli, którą czuł w gardle i wyprowadził Keiko na zewnątrz.

***

Protokół: Nieumarli


Mayako
V. Cisza przed burzą

[...] — Wścieklizna? — Kejża popatrzyła na przyjaciółkę i Tsunade.
— Dokładnie — odparła kobieta — bałam się jednak, że te przypuszczenia mogą być przesadzone.
— Moim zdaniem nie — odpowiedziała Ichirei. Hatake dostrzegł w oczach dziewczyny, że zobaczyła dużo więcej niż oni w drodze do aktualnej kryjówki. — Może to, co teraz powiem, jest szalone, ale wydaje mi się, że mamy do czynienia z bardzo podkręconą, zmodyfikowaną wersją wirusa wścieklizny.
— Chcesz przez to powiedzieć, że ktoś ją… zaprojektował? — Kakashi poczuł obrzydzenie. — Co za świry!
— Zaprojektował, albo sama mutowała — kontynuowała dziewczyna. Zwróciła twarz w stronę mężczyzny. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że chcąc nie chcąc, teraz ty tu dowodzisz? Mayako staje się tu twoją prawą ręką jako strażniczka, posiadająca broń i dobre oko, a także wiedzę o niemalże wszystkich zakamarkach w tym więzieniu. Ale to ty wzbudzasz respekt u wszystkich ludzi, którzy tu pozostali. Jeżeli zaczniesz panikować, będziemy zgubieni.

***

Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu


Kaori Fukao
Prolog

Zaciekawiony powoli zajrzałem do legowiska. Przez chwilę myślałem, że to jakaś nowa zabawa. Nie wiedziałem tylko, na czym miałaby polegać. Trąciłem mamę łapką. Zero reakcji. Wskoczyłem do środka i niemal natychmiast ogarnęło mnie nieprzyjemne uczucie pustki. Powoli przysunąłem nosek do jej noska, lecz ona ani drgnęła. Zdezorientowany przyjrzałem się jej. Nie wiedziałem, dlaczego tak się zachowuje. 
— Mamo, obudź się. 
Skuliłem się, wtulając w jej miękkie futerko. Poczułem nieprzyjemny dreszcz i rozczarowanie. Jej ciało, które do tej pory zapewniało mi upragnione ciepło, było lodowate. 
— Mamo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

OBSERWATORZY