Szukaj

09 lipca 2014

NOWE ROZDZIAŁY


Wybaczcie trzydniowe opóźnienie. Niestety miałam bardzo dużo pracy i zero dostępu do komputera ;p. 
Także... Zaczynajmy...

________________

Flashback

Voodoo
5. Kobiety...

"- Sasuke – zdenerwowany? Podirytowany? Mniejsza o to, Itachi ewidentnie miał dzisiaj gorszy dzień, i musiał się na kimś wyżyć.
- Itachi – chwila ciszy, po której zostałem pociągnięty w stronę jego gabinetu
- Jeszcze raz wywiniesz mi taki numer…
- A co, poskarżysz się mamie?
- Uwierz mi że nie omieszkam.
- Jestem dorosły, jakbyś nie zauważył
- To akurat nie ma tu nic do rzeczy
- Czyżby? Czyli mogę mieszkać sam, jeździć w trasy koncertowe, pić alkohol, prowadzić samochód ale nie mogę udawać się w podróż na drugi koniec świata? Bracie chyba nie wiesz o czym mówisz.
- Sasuke
- Tak, tak mam na imię
- Sasuke, do jasnej cholery na przyszłość mógłbyś mi mówić co masz zamiar wyczyniać.
- Zachowujesz się jak baba.
- Cóż za cięta riposta, a teraz się zamknij bo nie dostaniesz obiadu.
- Taa, gdyby nie jedzenie już by mnie tu nie było – odparłem wciskając bratu parasol do ręki aby go gdzieś odłożył. – Mam nadzieję że kupiłeś kremówki. – rzuciłem usadzając swoje cztery litery na fotelu przy biurku Itachiego gdzie czekał na nas już parujący obiad.
- Tak, tak – ach to jego lekceważące machnięcie ręką za każdym razem gdy padało słowo kremówka. Itachi nie nawiedził kremówek, ściślej mówiąc nienawidził ciast, dla tego też miałem wątpliwości co do naszego pokrewieństwa pomimo wyglądu który mówił sam za siebie."


_____________

Czasami będąc w zespole trzeba gwałtownie podnieść środkowy palec

 Akari Urokiri
 Boyfriend?

Stukałam palcami o blat stołu kuchennego. Czekałam, na jakiś znak. Od ostatniej modlitwy w świątyni nigdzie nie widziałam mojego wybawcy. Była sobota rano. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta, chwyciłam za klucze od domu jak i od samochodu, i opuściłam dom. Jechałam na poranne nabożeństwo. Jashin wymagał ofiar. I mimo to dalej wiernie wypełniałam jego prośby. Jadąc ciemną i pustą drogą rozmyślałam nad tym co powiedziała nam Rose. Nie mogłam pojąć jak można chcieć wykorzystaj jedną osobę, jednak tak zostało postanowione i musi zostać zrobione. Mam nadzieje iż uda to się młodym. Zatrzymałam samochód, otworzyłam drzwi, zamknęłam je po chwili i udałam się do świątyni. Jedynym światłem było światło świeżo zapalonych świec oraz jagodowy zapach, pomieszany z krwią zwierząt jak i stęchlizną ciał złożonych w ofierze memu panu. Zajęłam ostatnią ławkę, chwyciłam za medalion i przytykając go sobie do ust rozpoczęłam wymawiać słowa modlitwy. Przymknęłam powieki, wdychając ten aromat. To miejsce jest jedynym gdzie mogę być sobą. To uczucie spokoju, relaksu i miłości do pana sprawia iż nie chce opuszczać tego miejsca. Modlitwa była transem , w którym zostawałam. Czułam się jak po narkotyku, z którego nie mam zamiaru się wyleczyć…. Poczułam jak ktoś siada obok mnie. Otworzyłam oczy i zerknęłam w bok. Doznałam szoku. Obok mnie modlił się mój wybawca! Chciałam zakryć się za włosami, jednak były związane w warkocza a grzywka nie zasłaniała całej twarzy. czułam wypieki na policzkach. Zamknęłam oczy i starałam z całej siły skupić się na modlitwie, na marne. Co chwila otwierałam oczy i na niego zerkałam! Chyba mi nie powiecie iż jestem prześladowcą? A może ukazuje się u mnie pedofilia?! O mój Jashinie! Co się ze mną dzieje?! Panie ratuj swego wiernego sługę! Proszę, proszę, proszę! Poczułam czyjąś dłoń na swoim udzie, gwałtownie otworzyłam oczy i miałam ochotę się zabić. To ON! Jego czerwone oczy wpatrywały się w moje lawendowe.
- Msza się skończyła.- jego wargi tak kusiły. Musi być tego znakomicie pewien, przecież jest jednym z Akatsuki…. Zaraz co?! Akatsuki?! No tak! Przecież wiele razy go widziałam, stąd wydałam się znajomy! O fuck! Zabiją mnie! Kurwa zabiją mnie za to!


_____________

 Cały świat krzyczy, a Ty mówisz szeptem.

ermentiss xo
Początek żniw

- Pomyśl. Coś się zbliża. Wspominałem o jakiejś kobiecie, prawda? – nachyla się, brzmi coraz bardziej natarczywie. – O kim? Kogo przeklinałem? Pamiętasz? Przecież wiesz doskonale o kogo mi chodzi, wiesz doskonale…
Wracam do wszystkich snów, do każdej rozmowy, każdego krzyku. Przez cały czas wpatruję się w swoje oczy, szukam ledwo dostrzegalnych, piwnych plamek na tęczówkach. I kiedy wymawiam to imię, wbijam sobie nóż w serce. Zimna stal przeszywa moje ciało, przedłużając jedno, jadowite słowo. Imię.
- Ikuko.


_______________

 Miłość sprawia, że dusza wychodzi ze swej kryjówki

 Amishiru
 5. Na szczycie

- Widziałem cie wtedy na korytarzu... - zawiesił na chwilę głos. - A raczej twoje różowe włosy - mówiąc to, wolną ręką założył mi ich opadły kosmyk za ucho.
- Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego się przede mną schowałaś?
Dziewczyny, gdy opowiedziałam im o tamtej sytuacji też się o to zapytały. Po prostu chciałam uniknąć między nami konfrontacji, zbędnej wymiany zdań i idących w parze zgryźliwych wzajemnych określeń na swój temat. Niestety, to czego chciałam poszło się... Kochać. Co poskutkowało sytuacją, w której znajdujemy się niebezpiecznie blisko siebie. Za blisko. Prawdziwa ironia losu. Jednak on za pewne uważał inaczej. Nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji. Szarpnęłam gwałtownie ręką w tył, wyrywając się z jego uścisku. Uniosłam prawą rękę.
- Bo jesteś... - zawahałam się.


___________________

Dziękuję ci za tragedię, potrzebowałem jej do swojej sztuki.

bzdurmisia
rozdział 2; korek i butelka 

\Uśmiechnął się – chyba w końcu znalazł sobie odpowiednie zajęcie. Drzewa szumiały, słońce powoli zachodziło za horyzont. A on się uśmiechał; siedział i przyciskał palec do ostrza. Mój boże – myślał. – Mój boże, jak bardzo ci dziękuję za ten nóż.
Nagrobek był coraz chłodniejszy, cmentarz w końcu wyglądał tak, jak chciał go widzieć. Nie w słońcu, nie w cieple, nie blasku jakiejś boskiej materii. Było chłodno, wilgotno i cicho. Bez wiatru, bez brzęczących owadów, śpiewu ptaków i jęku ludzi, którzy przychodzili odwiedzić tych ludzi. Bez uczucia, że ktoś patrzy, widzi i ocenia. Było zupełnie tak, jak on się czuł. Od tygodnia; dzień w dzień. Głucho i samotnie – ale nie straszno. Raczej smutnie.

Jak słońce buchnęło promieniem w oczy, jak poczuł, że ktoś go szarpie, jak skóra się przecięła, a krew zalała spodnie; ostatnią pensję ojca, ostatnie zakupy matki – posmutniał. Świat się skończył. Ktoś wciąż go szarpał i szarpał, i szarpał. Póki na niego nie spojrzał, póki nie zrozumiał, że do niego krzyczano.

– Chodź, chodź kochaneczku... Idziemy do domu, przesiedziałeś tutaj całą noc. Chodź. No chodź, pewnie miałeś koszmary...?

Sasuke Uchiha uśmiechnął się. Piekło nie było takie złe, pachniało słodkim groszkiem.


______________

 Loving him was red

Halszka H.
 2. Red

Objąłem ją ramionami i oddałem pocałunek. Nasze usta napierały na siebie leniwie w walce o dominację. Westchnęła cicho, kiedy zębami przegryzłem jej dolną wargę. Przygarnąłem ją bliżej, a moje palce wślizgnęły się pod jej koszulkę, by pieścić nagą skórę jej pleców. Wygięła się w łuk, czując chłód moich dłoni.
Po chwili ręce Sakury zsunęły się w dół po moich plecach i zaczepiły o spodnie, przyciągając mnie bliżej. Zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku, którego oboje tak bardzo pragnęliśmy.
Podniosłem ją i usadziłem na krawędzi biurka, zrzucając tym samym jej książki, a chwilę późnie znowu ją całowałem. Palce Sakury wróciły z moich pośladków na moje plecy i zaczęła tworzyć na nich krwawe ślady.
Nie przeszkadzało mi to dopóki, dopóty jej ciepłe wargi całowały moją szyję. Zrozumiałem wtedy, co się dzieje. Sakura jest pijana, nie myśli racjonalnie. Jeżeli dalej pozwolę sobie na dotykanie jej, to nie będzie odwrotu. Będę musiał ją mieć tu i teraz. Natychmiast.


________________

 Childhood is the Kingdoom, where nobody dies.

Samotna
Kakashi Hatake...

\" Usiadłam raptownie. Mój oddech przyśpieszył. Wszędzie było ciemno. Nawet ognisko nie paliło się. Usłyszałam łamanie gałązek. Rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok natrafił na czerwień, która mieniła się pod jednym z drzew. To pewnie ten ANBU.

-Nie bój się. To tylko sen.-powiedział i podszedł do mnie-Zaraz ruszamy. Złóż koc i daj mi go.-zrobiłam tak jak rozkazał, a on odszedł pod drzewo. Stał pod nim i składał swój koc."


_______________

 I tell myself that I don't need anyone, but the truth is they don't need me.

Kook
Muzyka

 Coś, czego nie powinienem roztrząsać, bo kończy się płaczem i depresją w zamknięciu moich czterech ścian, jest u mnie teraz niemal na porządku dziennym.


___________

Dwie twarze - jedna osoba

 Wakako
 Rozdzial III - ' Krwawe przywitanie ' 

- Byłaś mała i naiwna, łatwo było tobą kierować. Dla mnie to wszystko nic nie znaczyło i znaczyć nie będzie, więc nie użalaj się nad naszą przeszłością. W sumie, to my tej przeszłości nigdy nie mieliśmy. Sam ci ją wykreowałem, wiesz? Udawałem przyjaciela, bo znałem umiejętności klanu Nakame. Chciałem cię wykorzystać, ale niestety musiałem szybko działać. Powiem ci, że nadal jesteś głupia. Powinnaś to wiedzieć, idiotko. - Zamurowało ją. Po jej policzku spłynęła łza, którą wytarła kciukiem.
- Ty gnojku - syknęła w jego stronę. Zacisnęła dłoń na rękojeści katany, by następnie ją puścić. Zdenerwował ją jak mało kto. W obecnej sytuacji nie panowała nad sobą. Zapomniała nad celem swojej misji, liczył się tylko fakt, iż Itachi się nią bawił. Wyprowadził ją z równowagi. Ba, on tego chciał. Jej ciało otoczyła czakra. Wykonała dłońmi pieczęć, na ten widok Uchiha z uśmiechem aktywował swojego Sharingana. Jej skóra stawała się coraz bardziej czerwona, wyglądała przerażająco. Włosy się unosiły, nie wiedziała co robi.Temperatura ciała znacznie rosła, dotykając jej można by się poparzyć.
- Ketsuki


_________________

 Rodzina Namikaze

Amanda
 Rodział XIX cz. I

- Minato! Chcę zostać Hokage! - Trzyletnia dziewczynka wbiegła do kuchni, w której siedział jej starszy brat. Miał właśnie wyjść z domu. Maskę ANBU trzymał w prawej dłoni. Dziecko z uporem czekało na reakcje Minato. Objęło się rączkami i tupnęło nogą.
- Może kiedyś Kami... Kiedy mnie już nie będzie. - Nikły uśmiech zagościł na ustach ninja. Tego samego nie można powiedzieć o minie młodej Namikaze. Była pełna niezrozumienia i zagubienia.
- Ale... Co masz na myśli? Też chcesz być Hokage?
- Tak... Chociaż nie wiem, czy będę kiedykolwiek na to gotowy...


___________________

You will never fade away from me...

angelwithoutsoul
Rozdział VII "Gra"

Pamiętała jak w geście dłoni blondyn przysiągł jej na swoje życie, że sprowadzi Uchihę z powrotem. To było jego przyrzeczenie, które do dnia dzisiejszego jest aktualne. Nienawidziła siebie za to, że doprowadziła do takiej sytuacji. Wtedy tylko płakała i błagała o pomoc. Uwiesiła się na nim i zrzuciła mu wszystko na głowę, a sama niczego nie zrobiła. Ale teraz będzie inaczej. Sama zaryzykuje własne życie, by wrócić do wioski z Sasuke. W końcu nie będzie stać bezczynnie i przyglądać się wszystkiemu z boku, polegać tylko na innych. Będąc w Tace spróbuje wszystkich sposobów by przekonać go do powrotu. A nawet jeśli jej się to nie uda, to zrobi wszystko żeby dowiedzieć się jaki jest jego cel i po co jest mu potrzebna jej pomoc. Będzie grać dwie role - sprzymierzeńca Uchihy, a tak naprawdę będzie szpiegiem dla KonohaGakure. Mimo, że wiele będzie ją to kosztować to zbierze jak najwięcej informacji, by po powrocie do wioski przekazać je Piątej Hokage. W końcu nadeszła jej kolej, żeby się wykazać.


___________________

Zaskocz mnie biciem serca, a zaskoczę cię melodią która do niego pasuje

Bartlomiej R. 
 Rozdział VI

- Cała ta bitwa to tylko zasłona dymna. Ktoś pociągał za sznurki przez cały ten czas – po swojej wypowiedzi powrócił do swojego stanu zamyślenia.
- Ale po co miałby nasyłać na nas bandę idiotów? – zapytałam, wyrywając go przy tym ze swojego świata.
- To prosto. Jest kilka powodów. Może oni mieli nas tylko osłabić przed prawdziwym atakiem – spojrzał na mnie i zorientował się, że właśnie przetwarzam jego słowa. – Najbardziej podstawa taktyka bitewna: wyprowadzasz pierwszy atak, który jest słaby i rozpraszający przeciwnika, zyskując nad nim przewagę – znowu zaczął myśleć i po chwili dodał. - Drugi powód jest taki, że przeciwnik chciał poznać: nasze style walki, techniki, zobaczyć na jakiej zasadzie opiera się nasza współpraca i takie tam, albo po prostu była to zasłona dymna tylko…Fuck! - przerwał swoją wypowiedz i pobiegł w kierunku domu.
- Jaki jest trzeci powód? – zapytałam starając się dotrzymać mu tępa.
- Odwróceni uwagi, aby osiągnąć swój cel – rzucił do mnie przez bark, wkraczając do domu. – Fumi, Mitsu, gdzie jesteście?! – krzyczał na cały dom.


_________________

Kiedy tajemnica prosi się o cisze, to każdy szept jest dla niej krzykiem...

Mirales
 Drugie, pierwsze spotkanie.

Stary budynek mieszkaniowy, znajdujący się w południowo-zachodniej części miasta, od lat był siedliskiem ciemnych typków. To w takich dzielnicach mieszkaniowych często dochodziło do bójek i kradzieży. Z tego właśnie miejsca narodziło się najwięcej zbirów, którzy już w wieku dziecięcym zdobywali w swych aktach takie wpisy jak, drobne kradzieże czy pobicia. Jedne z nich były mniej szkodliwe inne więcej.
W jednym z mieszkań znajdowała się znana w tej okolicy sekta, która zajmowała się głównie nielegalnym handlem. Nie było to jednak ich jedyne zajęcie gdyż w wolnych chwilach wykonywali zlecenia różnej maści w zamian za grubą kasę.
-Rozumiem, że mamy sprzątnąć tę sukę? - rzekł mężczyzna o krótkich blond włosach poprawiając przy tym swoje okulary.
-Tak - odparł ciemnowłosy. - W zamian za bezpieczeństwo waszego małego interesu - w dłoni trzymał małą paczuszkę wypełnioną, dobrze znanym mu, białym proszkiem.
-Grozisz nam? - blondyn przymrużył oczy z skupieniem obserwując przybysza. Ten stał jak zwykle pewny siebie z pełną powagą.
-Grozić? Gdzież bym chciał -uśmiechnął się. - Ja tylko uprzedzam was co może się stać. W końcu policja cały czas jest na waszym tropie i wystarczy tylko jeden, najmniejszy błąd a wszyscy traficie do pierdla - z jego twarzy nie znikał uśmiech a wszystko co mówił przesiąknięte było powagą i opanowaniem, jakby wcale nie znajdował się w samym roju gangu.

_______________

AGONIA UCZUĆ

Kira Iuventus
23# PRAWDA Cz. II

Wiem, gdzie jesteś. Czuję to w sobie. Moje serce przyciąga mnie ku tobie, jakby brnęło w kierunku wyznaczonym przez nawigację. Nie mogłem się mylić, a nawet jeśli musiałem postawić wszystko na jedną kartę. Zastanawiałem się teraz czy gdybym mógł cofnąć czas i wiedziałbym o konsekwencjach naszego związku, czy zaryzykowałbym swoim życiem dla Sakury. Przez ani jedną chwilę się nie zawahałem. Doskonale wiedziałem, że każda spędzona z nią sekunda jest cenniejsza, niż dożycie spokojnej starości. Nie byłbym szczęśliwy, gdybym jej nie miał. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

OBSERWATORZY